Od kilku dni chodzi
za mną obraz stracha na wróble.
Strach na wróble? –
pytam samą siebie.
A tak, z jakiegoś
powodu ta myśl nie ustępuje innej.
Namaluję stracha na
wróble ale po co?
Co ma mi do
powiedzenia, co do przekazania, jaka część mnie się pod nim
kryje?
Wyciągnęłam już
stare, zamalowane rok temu płótna. Czekają aż dojrzeję. Zanim
jednak do nich zasiądę postanowiłam porozmawiać z duszą.
Zasięgnąć bezpośrednio od niej kilku informacji.
Tak…..………...strach
na wróble, ladaco, ekskluzywny kloszard. Ma swoje miejsce i ubranie
takie aby odstraszać wróble i inne ptaki, mające chętkę na
przetwory naszej pracy. Nieproszone złodziejaszki, podkradajki,
alfonsiaste dyrdymały. Latają nam nad głowami i trzymają w szachu
poczucia straty. Małe myśli, duże myślory, przyciągające wróbla
w garści a co z gołębiem na dachu?
Gołąb na dachu,
obiecanka - cacanka siedzi i czeka aż wróble odlecą. Małe,
śmieszne, zawężające i okradające z własnej wielkości. Wróble
– małe projekty, małe możliwości, małość i cwaniactwo
pójścia na skróty. Wróbel - to już, natychmiast, osiągalny cel
a gołąb to możliwość w nieokreślonym czasie. Trzeba się
wysilić, wyjść z domu, obmyślić drogę, obserwować, nakarmić,
oswoić, zaprzyjaźnić się. To wymaga czasu, włożonej pracy,
pasji i zasadności długosiężnego celu.
Strach na wróble to
przyjaciel na jednej nodze. Budzik i informator, który przyjaźnie,
bez spiesznie przegania wróblowate myśli. Przynosi obfitość
domowi twojego życia, wielkość zbiorów i owoce na stole. To cykl
zasiewu, wzrostu i zbiorów. Nic nie ominie, wszystko zgodnie z
naturą rzeczy.