- Kądziu zjesz obiad?
Głos zawisł mi na końcu języka, na sztaludze zobaczyłam właśnie kończony przez niego obraz łapacz snów. Zatkało mnie z zachwytu. Kądziu, powiedziałam to jest niesamowite, przepiękne i mistyczne. Nic tylko się zakochałam w łapaczach snów. Indiańskie dzieła sztuki, pomyślałam w jednej chwili, że przecież mogę zmienić ich przeznaczenie i malować łapacze dobrych myśli. Tak, łapacze dobrych myśli, zdecydowanie staną się elementem mojej mazaniny - tak pomyślałam i zapytałam swojego syna:
- Słuchaj kochany, czy ty nie będziesz miał nic przeciwko jak mamusia podkradnie ci temat?
Konrad odpowiedział : nie, maluj sobie ile chcesz, prześlę ci mailem stronki ze wzorami.
No i zaczęła się przygoda, jeszcze nigdy tyle radości z rysowania kółek, koralików, piórek nie miałam. Ludzie przyjeżdżający na warsztaty właśnie zabierali ze sobą moje łapacze. Dostawali w prezencie, jeszcze inni kupowali. Pomyślałam sobie, że w nich coś jest takiego dziewiczego i pierwotnego. Byłam i jestem pod ich urokiem:))))
Los tak chciał, że zaczęłam je malować dla indywidualnych ludzi z przekazem, jakim a kto to wie? To przecież przekaz dla samych zainteresowanych. Nie wściubiam nosa w nie swoje sprawy. Wczoraj usiadłam do sztalugi i pomyślałam: dlaczego nie namalować łapacza dobrych myśli dla siebie i swojego domu? I jak szalona inspirowana ważkami całego świata zaczęłam tworzyć.
Dlaczego ważka - spytałam siebie?
Nie mam pojęcia ale coś bardzo silnego pchało mnie właśnie w stronę tego owada, pięknego, szybkiego, niesamowicie zwrotnego. To musi mieć jakiś głębszy sens, pomyślałam i spytałam siebie jaki? Usłyszałam w głowie odpowiedź - ważka to szybkość i gwałtowność zmian w życiu na dobre. To tsunami wywracające życie do góry nogami. Morze polecę do Australii skoro do góry nogami. Jako dziecko wierzyłam, że tam chodzi się głową do Ziemi a nogi są w górze:))))
I oto proszę efekt mojego malowania. Zrobiłam sobie prezent.